Złote, słoneczne, puszyste krążki kuszą nie tylko na łąkach.
Uśmiechają się do mnie z połowy ulubionych blogów.
Zaklęte w złotym płynie obiecują czarodziejskie doznania dla kubeczków smakowych.
Mmmmmmm.
Miodek z mlecza... marzenie... :)
Po przeczytaniu listy składników odechciewa mi się. :(
CUKIER!
SZKLANKA?
DWIE???
Odpada.
:((
Jak to odpada...?
Jak się nie da - jak się da.
;)
Jaaa nie daaam radyyyy?
;P
Będzie trochę... naczej.
Ale BĘDZIE!
Składniki:
kwiaty mniszka lekarskiego 200 szt.
ksylitol (niepełna szklanka)
cytryna (1 szt. eko)
imbir świeży
woda (2 szklanki)
Wykonanie:
Liczenie kwiatów to najtrudniejszy etap wykonania majowego miodku. Potem już będzie z górki. ;)
Kwiaty zalej 2 szklankami wody, dodaj cytrynę bez skórki pokrojoną w kostkę oraz kilka plastrów imbiru (u mnie około centymetra świeżego kłącza) i gotuj przez ok. 45 minut na najmniejszym ogniu.
Następnie pozostaw pod przykryciem na 24 godziny.
Następnego dnia odciśnij przez gazę zawartość garnka, dodaj ksylitol i gotuj aż płyn się zredukuje mniej więcej o połowę (u mnie znienacka zredukował się bardziej ;)).
Gorący płyn przelej do słoiczka, zakręć i odwróć do góry dnem.
Po ostudzeniu musieliśmy do wypróbować.
Jest przepyszny! Ale potwornie słodki. ;)
Nie wiem jak się przechowuje bo to miodek pionierski.
Jeśli nie zostanie pożarty, odezwę się w tej sprawie za rok.
;)
Imbirowo-cytrynowy miodek z mlecza w naszej wersji ma konsystencję lekko galaretowatą, rześki cytrynowy smak z ledwo wyczuwalną, rasową nutką imbiru w tle.
Pozostawiony na działanie powietrza, niezbyt szczelnie zamknięty, dość szybko krystalizuje się.
:))
Smacznego!